cze 02 2008

PoEzJaA


Komentarze: 0

Przepięknie było w pokoju,

 Piękniej niż na całym świecie;

 Pod najbardziej zwykła rzeczą

Można było odkryć radość.

 Spod uniesionej tkaniny

Niekiedy wybłyskiwała

 Szybko, szybko jak koliber

Odkrywający swe gniazdko.

 Serce było tylko jednym

Niepokojem uwielbiane.

Trzeba było tylko szukać,

Wszędzie go się wyszperało.

Wszystko to, co tworzy lasy,

Ostępy, groty, kaskady,

Obecne było w tych ścianach,

Także najdziksze głębiny.

 Najdalsze przestrzenie świata

Przenikały do pokoju,

 Sprawdzając obecność ciała

O kształtach słodkich i gorzkich.

Nawet niebiosa tam były

 Ze swym skrytym zagrożeniem,

 I słyszało się nad głową

Ostrzeżenia sfer niebieskich.

Lecz dlaczegóż nie powiedzieć

Nic o kobiecie milczenia,

Co sama będąc w pokoju

Nie chciała wiedzieć o tobie

 I głos tajemniczo kryła

W głębinach swojej źrenicy?

 Przecież ty wobec niej byłeś

Uległością i marzeniem. —

 Każdy twój gest był ostrożny,

Jak gdybyś chodził po fali.

Lecz ona bała się ciebie

Bardziej niż nocnych potworów,

 Bo ledwie podniosłeś oczy,

Unicestwiałeś spojrzeniem

Słodycz dnia zawartą w świetle.

I chociaż jej piękna głowa

Była tak blisko twej głowy,

Ona wypełniała przestrzeń

Między jej życiem i twoim

Lasami i parowami,

Nie mówiąc nawet o bagnach

Ani o piaskach ruchomych.

I życie twe wyciekało

Poprzez olbrzymie milczenie

Ze szklanki twojej do morza.

I właśnie wtedy ktoś przybył

 Prosząc, aby pić mu dano.

Zastukał w ten stół, którego

Nikt tutaj wcześniej nie widział.

 Wtedy kobieta, jak sługa,

Kornie podeszła do niego.

 I była już prawie naga

Wtedy, kiedy usłyszano,

Jak koń zarżał pode drzwiami,

Jakby na burzę się miało.

Lecz ściany szczelne i głuche

Nie przepuszczały już świata,

 A troje zamkniętych okien

Broniły dostępu światła.

A ty właśnie w tamtej chwili

Zniknąłeś z pamięci ludzi,

Zostawiając, jak ślad życia,

Tylko swój portret na ścianie.

 Żywy, ciekawy wszystkiego,

 Bardziej ludzki niż w naturze,

Lecz tak spękany, sczerniały,

Że ów dostrzegł na nim głowę,

A ktoś inny ledwie pejzaż.

Dyskutowali przed tobą,

A ty nie mogłeś się ruszyć

 Uwięziony w malowidle.

Oddalili się nareszcie,

Zostawiając cię twej ramie,

 I zabrali się do grania

Wymyślonymi kartami.

Nie było żołędzia, dzwonka,

 Ani wina, ni czerwieni,

 Bo to była gra miłości

W czasie, gdy już nas nie będzie.

I przez bezrękich partnerów

Zmuszony do cierpliwości

Pasjansa, byłeś bezradny

 Wobec kobiet, wobec mężczyzn,

Byłeś, jakby cię nie było.

 Byłeś jak ktoś powieszony,

Pozbawiony nawet śliny,

Jakby sam sznur cię przywiązał

Do bardzo okrutnej belki.

Wtedy, kiedy oni karty

Odkrywali i kolory,

Tylko twa rama wiedziała

O tym, że ty byłeś widzem.

bycie emo Sport

werteryzm : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz